środa, 12 lutego 2014

W jaskini lwów


Był w sytuacji bez wyjścia. Po prostu beznadziejnej. Teraz to już koniec. Klamka zapadła.
Nie ma odwrotu. Znikąd ratunku. Te i podobne uczucia towarzyszyły pewnie Danielowi.
Ale On się nie poddał. Dlaczego? Bo ufał.
Król wydał rozkaz: jaskinia lwów. Wydawało się, że tam czeka Daniela tylko śmierć.
A jednak nie, bo był tam Bóg.

W naszym życiu często jest podobnie. Czujemy się zamknięci w takiej jaskini.
Lwami są nasze lęki: lęk przed brakiem akceptacji, lęk przed ludzką opinią, lęk przed samotnością.
Może jest to sytuacja realnego zagrożenia, jak np. choroba.
Wtedy te lwy zdają się jeszcze bardziej otwierać paszczę, bo będzie bolało, bo co jeśli moje największe obawy się spełnią. Poza tym moje plany mogą wziąć w łeb. A przecież ja sobie poukładałam, że zrobię to i tamto. 
Nawet terminy mam zapisane w kalendarzu.
A może to są tylko moje plany? A może te lwy wcale nie muszą tak krzyczeć?

Jest jeden ważny szczegół w tej opowieści. W tej jaskini razem z Danielem jest Bóg.
I On jest w mojej i Twojej jaskini. On jest w Twoim nieszczęściu, problemie, chorobie.
On jest tam, gdzie Ci się wydaje, że nie powinno Go być. On tam jest. I chce zamknąć paszcze Twoim lwom.

Nie oznacza to wcale, że wszystko pójdzie po Twojej myśli i teraz już się wszystko poukłada. 
Ale pójdzie po Jego myśli. Według Jego planu, który jest najlepszy.
Jeśli pozwolisz, by Bóg był z Tobą w jaskini lwów i by to On zamknął im paszcze, wtedy zobaczysz cuda. 
Nie musi zniknąć trudna sytuacja, ale zaczniesz ufać.
A wtedy będzie pięknie, bo będzie z Nim. Nawet jeśli trudno, nawet jeśli nie po Twojemu, nawet jeśli okupione cierpieniem, to z Nim. I przekonasz się, że Jego droga jest lepsza i piękniejsza niż Twoja, nawet jeśli pod górkę. Bo tak, jak we wspinaczce, im wyżej, tym piękniejsze widoki. 

środa, 18 grudnia 2013

Nie przegap Jego Urodzin!

Już tylko kilka dni dzieli nas od Świąt Bożego Narodzenia. Jesteśmy zaganiani wokół wielu spraw.
Bo przecież trzeba zadbać o to, by w domu było czysto i by na świątecznym stole niczego nie brakowało.
Szukamy choinek, robimy ozdoby, kupujemy prezenty.
Ale pamiętaj. W całym tym świątecznym zabieganiu: nie przegap Jego Urodzin!

W Europie Zachodniej jest coraz większy trend na to, by Święta sprowadzić do świeckiej tradycji.
Kartki świąteczne są więc z choinką, bombkami, Mikołajem - wyglądającym niczym krasnal, w czerwonej czapce.
Bardziej wymagające są z reniferem czy mieszanką kolorowych świecidełek.
A gdzie w tym wszystkim jest Jezus?

Wyobraź sobie, że masz urodziny. Organizujemy je my. Przynosimy jedzenie, picie, dajemy sobie nawzajem prezenty. Tylko jest taki jeden drobny szczegół: nie zaprosiliśmy Ciebie.
Bo w sumie po co? Jesteś nam niepotrzebny. Przecież świetnie się bawimy!
Jak się czujesz? Myślę, że tak samo jak Jezus, którego często nie zapraszamy na Jego własne Urodziny.

Boże Narodzenie to przecież przede wszystkim dzień Jego Urodzin. I to On chce nas zaprosić na najlepsze przyjęcie. Chce byśmy zasiedli do stołu bez kłótni i waśni, a dzieląc się opłatkiem, dzielili się Miłością.
Ale przede wszystkim chce nas zaprosić na Eucharystię: zarówno tę w nocy, zwaną Pasterką, jak i tę w dzień.
To tam chce nas karmić samym Sobą. 
Pragnie jednak, by nasze serce było czyste. Postarajmy się wysprzątać nie tylko dom,
ale serce. Przystąpmy przed Świętami do spowiedzi. Czyste serce to najlepszy prezent,
jaki możemy Mu dać.

Choć trudno w to uwierzyć, mogą istnieć Święta bez 12 potraw, bez choinki i bez prezentów. Ale bez Jezusa nie.
Tradycja pomaga nam przeżyć Święta, ale nie to jest najważniejsze.
Najważniejszy jest On i Miłość, którą chce nam dawać, byśmy się nią dzielili.
Bo "zawsze, ilekroć pozwolisz by Bóg pokochał innych przez Ciebie, jest Boże Narodzenie"

Eucharystia

15.12.2013

Po wczorajszym obejrzeniu filmu: "Największy z cudów" i objawień Cataliny Rives
(zapraszam do linków, umieszczonych na tablicy poniżej), inaczej patrzę na Eucharystię.
Kiedy wiem, co się naprawdę dzieje w kościele i na ołtarzu, chcę w tę rzeczywistość wchodzić całym sercem.
Chciałabym podzielić się tym z Wami, mając nadzieję, że i Wy będziecie chcieli uczestniczyć w pełni w tym cudzie.

Moment przeproszenia za grzechy - moment, kiedy mogę Boga przeprosić konkretnie, starając się zrobić krótki rachunek sumienia, odnośnie sytuacji minionego dnia / tygodnia: brak miłości, np. poprzez niezbyt miłe słowa, wszystkie sytuacje w domu i w pracy, moje podejście do różnych spraw.
Chodzi o to, by nasze serca były gotowe na przyjęcie Jezusa.
W pierwszej kolejności wolne od grzechu ciężkiego, ale także byśmy przeprosili Go za lekkie grzechy,
właśnie w tym momencie.

Gloria - Chwała na wysokości Boga - to moment uwielbienia Boga wraz z całym Kościołem

Liturgia Słowa (czytania, psalm, Ewangelia, homilia - kazanie) - czas, w którym Bóg mówi
do mnie. Powinnam uważnie słuchać. Dzięki temu, co usłyszę, On będzie mógł mnie przemieniać
i kształtować.

Prośby i ofiarowanie darów - w tym czasie nasi Aniołowie Stróżowie nasze prośby i ofiary zanoszą przed tron Boga: tak więc to czas by prosić ale i ofiarować Bogu swoje serce: takie jakie jest. To On ma moc je przemienić, jeśli tylko otworzę się na Jego łaskę

Święty, Święty, Święty - w tym momencie przed ołtarzem są Aniołowie i Święci, którzy wraz
z nami uwielbiają Boga. Są też dusze, cierpiące w czyśćcu, które modlą się za nas. Za siebie modlić się nie mogą, ale my możemy modlić się za nich.

Moment konsekracji - to moment, który najbardziej poruszył moje serce, odkąd się dowiedziałam, co tam się tak naprawdę dzieje. Nie tylko przychodzi Bóg: żywy i prawdziwy.
To już wiedziałam. Ale to moment, kiedy stajemy pod krzyżem Jezusa. To tu uobecnia się Jego Męka. W czasie Eucharystii uobecnia się Jego śmierć i Zmartwychwstanie. Dla Pana Boga nie ma czasu. Jest to dla mnie niesamowite, że w momencie przeistoczenia stajemy pod krzyżem Jezusa. Odtąd chcę zawsze o tym pamiętać.

Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie - sam Chrystus ofiaruje się Ojcu.

Ojcze nasz - powinniśmy modlić się z serca, przebaczając tym, którzy nas skrzywdzili. Modlimy się przecież,
by Bóg przebaczył nam na tyle, na ile wybaczamy innym

Komunia Św. i dziękczynienie - Jezus chce, by Mu dziękować i byśmy wyznawali Mu swą miłość. Wiele ludzi Go tylko prosi, a On chce być naszym Przyjacielem.

Błogosławieństwo - staranny znak krzyża. Nigdy nie wiemy, czy to błogosławieństwo
nie będzie naszym ostatnim.

A po Mszy chwila modlitwy z Jezusem. On nie chce, byśmy po zamknięciu drzwi kościoła,
o Nim zapominali. On chce być w nas obecny. Byśmy rozmawiali z Nim i budowali z Nim relację, podczas dalszego dnia / tygodnia.

Zachęcam Was, byście spróbowali przeżywać Eucharystię bardziej świadomie. Nie dając się odciągnąć
przez rozproszenia. To złemu duchowi zależy, żeby nas rozproszyć. A Jezus chce, byśmy weszli w to całymi sobą.
Ja doświadczam tego, że wchodząc w to bardziej świadomie, przeżywa się Eucharystię zupełnie inaczej. Wdzięczna jestem Bogu za tę łaskę. Ale wierzę, że jeśli będziecie mieli otwarte serca, On da tego doświadczyć
i Wam.

Trzęsienie ziemi, czyli Bóg uwalnia

9. 12. 2013

Dziś na modlitwie rozważałam ten fragment. Chcę się podzielić z Wami tym, co Bóg mi powiedział,
ponieważ wierzę, że może to także poruszyć Wasze serca.

 „O północy Paweł i Sylas modlili się, śpiewając hymny Bogu. A więźniowie im się przysłuchiwali. 
Nagle powstało silne trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty więzienia. Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły kajdany”.
(Dz 16, 25 – 26)

1. O PÓŁNOCY – czyli byli w tym więzieniu już jakiś czas. Nie od razu ich Bóg uwolnił.
Mimo to oni uwielbiają. A my jak często byśmy chcieli na już. By Bóg JUŻ mi odpowiedział, by Bóg JUŻ mnie uzdrowił, by Bóg JUŻ mi pomógł. Czasami trzeba poczekać i co najważniejsze, nie przestawać Boga uwielbiać,
a On w swoim czasie przyjdzie.
NOC – to może być grzech lub jakieś trudności. Gdy wołamy do Boga, On wyciąga
z   grzechu. Chociaż czasami to doświadczenie własnej grzeszności też jest nam potrzebne.
Wtedy mogę stawać przed Bogiem w pokorze, wiedząc że Go potrzebuję. Mimo grzechu, mogę Go uwielbiać.
A jeśli będę mieć otwarte serce, On mnie wyzwoli, także w spowiedzi sakramentalnej.

2. A WIĘŹNIOWIE IM SIĘ PRZYSŁUCHIWALI -  inni patrzą na mnie, na moje życie, jak reaguję na trudne sytuacje, na moje świadectwo. Jeśli będę uwielbiać Boga, mimo trudności, inni zaczną się zastanawiać, skąd to mam i może zaczną szukać Boga.

3. TRZĘSIENIE ZIEMI – wszystko zaczęło się walić. Wszystko zostało podburzone, poruszone, poprzestawiane. Jakieś zamieszanie powstało. Czasami Bóg działa w taki sposób. Czasem potrzeba jakiegoś „trzęsienia ziemi”, żeby w końcu spadły ze mnie kajdany
i żebym zaczął/zaczęła działać jako człowiek wolny.

4. KAJDANY – grzech, konkretne zniewolenie, jakieś zranienia.

-        Może to być grzech lub jakaś niemoc, zranienia, które mnie ograniczają.
          Jeśli będę uwielbiać Boga, On mnie uzdrowi. Jeśli powiem Bogu TAK na Jego plan
          względem mnie: On przyjdzie
-        Konkretna trudna sytuacja
-        Nieumiejętność czynienia dobra, niezdolność do kochania.
         Bóg to przezwycięża!

Mogę też się modlić za moich braci i siostry, by z nich spadły kajdany jakiegoś zniewolenia. Wstawiać się za nimi.

5. PAWEŁ I SYLAS NIE PODDAJĄ SIĘ – są w sytuacji po ludzku beznadziejnej.
Mają prawo mieć dość. Uczynili coś dobrego, a nie tylko nikt im za to nie podziękował,
ale trafili do więzienia.Mogliby uznać, że nie chcą Bogu więcej służyć. Bo to niesprawiedliwe
i nie tak miało być. A ja jak często myślę w ten sposób? Że mam już dość, że miało być inaczej?

Paweł i Sylas siedzą w tym więzieniu i to w dość hardocorowych warunkach. Wszystko ich boli po okrutnym biczowaniu (to nie była delikatna chłosta, ale konkretne biczowanie). Mogliby mieć ochotę przespać ten trudny czas, ale nie: oni uwielbiają Boga, śpiewają Mu hymny. Nie wściekają się na Boga. Choć po ludzku wydawałoby się,
że mieliby prawo, bo z powodu służby Jemu, bardzo ucierpieli. Ale oni go wychwalają. Nie czekają na cud.
Po prostu się modlą, a w trakcie tej modlitwy Bóg czyni cud.

Nie patrzą na swoją kiepską kondycję, na zasadzie: „Panie Boże! Teraz to już nie mam siły Cię uwielbiać”.
Ale uwielbiają. Z taką siłą, jaką mają. I przychodzi Bóg. Bóg, który uwalnia.

A oni dalej głoszą Ewangelię. Nie skupiają się tylko na uwolnieniu, ale ewangelizują strażnika więzienia. Głoszą Jemu Chrystusa. I On się nawraca. Przyjmuje chrzest.

Czasami Bóg wykorzystuje nasze trudności, by zewangelizować innych.

6. FUNDAMENTY – zachwiały się fundamenty więzienia. Bóg sięga głębiej.
Aż do istoty naszego problemu, czy zranienia, aż do korzenia grzechu.
On porusza fundamenty. Uzdrawia wchodząc w głąb. Nie tylko na powierzchni.

On chce, bym oddał/a Mu mój problem, zranienie,grzech i prosił/a Go o uzdrowienie.
A jednocześnie chce, bym Go uwielbiał/a za Jego wielkość i moc.

7. NATYCHMIAST – drzwi otwierają się natychmiast. Bóg zrywa więzy grzechu gwałtownie. On potrafi w jednym momencie uczynić to, z czym nie radziliśmy sobie, może nawet latami. On może też w ten sposób uzdrowić.
Ale pozwólmy Mu działać w taki sposób, w jaki On chce.

8. MODLILI SIĘ – modlitwa, spotkanie z Bogiem. To podczas niego Bóg mnie przemienia.
To stąd bierze się siła do bycia Jego uczniem. To stąd bierze się relacja z Bogiem.
Dlatego jest to ważny czas, którego nie można zaniedbywać,czy sobie odpuszczać.
To powinien być najważniejszy czas w ciągu dnia.

9. ŚPIEWAJĄC HYMNY BOGU – oni zwracają się do Boga, czyli do Tego, który jako jedyny ma moc ich wyzwolić. Nie narzekają, nie marudzą innym.
Ale idą bezpośrednio do Tego, który ma moc. Zwracają się do Niego, a On ich uwalnia.

Świętość

1.11.2013

Mówią, że jest nudna, bez sensu i nie na dzisiejsze czasy.
Dobra dla ludzi ze średniowiecza, czy jakiejś innej odległej epoki.
W świecie kultury masowej, mówienie o niej jest wręcz nie na miejscu.

Spróbujmy jednak nałożyć okulary zaintrygowania i ciekawości.
Odkurzmy ją z mitów i legend, i spróbujmy przyjrzeć się jej nieco uważniej.
O czym mowa? O świętości. Tak właśnie o niej: dobrej koleżance ascezy, która skądinąd też nie jest taka straszna, na jaką wygląda.

Ale od czego zacząć. Od początku, a początek jest w Bogu.
On, który sam jest Święty, wysłał zaproszenie, dla każdego z nas.
Zaproszenie tak atrakcyjne, jak wycieczka do Disneylandu.
Bo proponuje jazdę bez trzymanki, lepszą niż wesołe miasteczko.
Mówi: „chwyć się Mnie, a sprawię, że odtąd nic już nie będzie takie samo”.

Czym jest świętość?
Zanurzeniem w Nim, niczym w najgłębszym oceanie, tak bardzo,że nie wystają nawet odstające uszy, czy koniuszek nosa.
To odwaga do stawienia czoła trudnościom, niczym żołnierz na polu walki.
Nie patrząc na to, że czasem trochę mi się oberwie. Wiem, w czyje Imię walczę.
To miłość, która czasem jest słodka jak miód, gdy jej doświadczam i czuję, że jestem Jego ukochanym dzieckiem, ale czasem kwaśna, jak cytryna, która wykrzywia usta, kiedy trzeba ofiarować miłość innym, rezygnując z własnego „widzimisię”.
To trening, który czyni mistrza, ale tylko wtedy, gdy dokładnie wypełniam polecenia Trenera.
To dotykanie Nieba, po to, by inni mogli je zobaczyć.
To przyjaźń z Jezusem, który nieustannie chce mnie przemieniać na Swój obraz
i podobieństwo.
To bycie Jego zwierciadłem, stając czasem w cieniu, by nie zasłaniać Światła.
To radość chodzenia w Świetle, niosąc Je tam, gdzie panują ciemności.
To szczęście, którego nikt i nic nie zdoła zastąpić.
Piszesz się na to?

Radość i zaszczyt głoszenia Ewangelii

21.06.2013

Patrzę na polską rzeczywistość i zastanawiam, się na ile jesteśmy w niej Apostołami Jezusa Chrystusa.
Jezus wysłał swoich uczniów mówiąc: „idźcie i głoście”. To był Jego ostatni nakaz. Nakaz, nie życzenie.
A nam tak często się nie chce. Mamy tysiące wymówek, że nie mamy czasu, że może jutro, anie dzisiaj, że przecież nas wyśmieją. Że to dla księży, zakonnic, no ewentualnie dla katechetów czy jakiejś nawiedzonej grupki szaleńców.
A Jezus mówi: „idźcie i głoście”.Może jest tak, że angażujesz się w róże akcje ewangelizacyjne i nawet są tego owoce.
Ale jak jest w Twojej codzienności?
I czy zdajesz sobie sprawę z tego, jaka to radość i zaszczyt głosić Ewangelię?
Sama brałam udział, w różnego rodzaju, akcjach ewangelizacyjnych i zawsze był to piękny czas.
Ale dopiero tutaj, w Zambii odkryłam, że głoszenie Ewangelii to radość i zaszczyt.

Gdy tu przyjechałam, okazało się,że nie mam zbyt wielu możliwości do mówienia o Bogu wprost.
Najważniejsze było świadectwo życia i od tego się zaczęło.
Gdy się zdarzyła pierwsza okazja opowiedzenia komuś, że to Bóg wlał w moje serce pragnienie przyjazdu tutaj,czułam radość, jak po wygranej w totka. To było po 3 miesiącach mojej misji.
Wcześniej Bóg przeprowadził mnie przez swoją szkołę: krusząc i łamiąc, by mógł mnie rozdać.

Kolejna okazja, to była możliwość podzielenia się świadectwem życia, w rozmowie z drugim człowiekiem.
To było prawie pół roku po przyjeździe tutaj. Znów szczęście i radość.
Za każdym razem czuję, jaki to zaszczyt, że mogę dawać Jego.
Zaszczyt, bo to On mnie wybrał:„nie wyście Mnie wybrali ale Ja was wybrałem, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał” (J 15, 16).

Potem to już wyszło naturalnie.
Pojechałam na wakacje na Zanzibar: kraj w 95% muzułmański, a ja rozmawiałam z tamtejszymi ludźmi o Bogu,modliliśmy się na Różańcu, pojechaliśmy do kościoła oddalonego 2 godz. drogi i trzymałam Biblię w ręku, zmierzając na nasze małe spotkanie modlitewne, w gronie 4 osób.
2 miesiące wcześniej zamordowano tam katolickiego Księdza.
Pewnie pomyślisz, że jestem odważna, bo mówiłam o Bogu. Nie wiem, czy to była odwaga czy brak rozsądku.
Ale jedno wiem na pewno: głoszenie Ewangelii to dla mnie radość i zaszczyt.

Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby ktoś przystawił mi pistolet do głowy i zapytał czy wierzę w Boga.
Przebywałam w miejscach turystycznych. Teoretycznie ryzyko było, ale jedynym zagrożonym miejscem,
w którym byłam: był kościół.
Nie była to jednak taka sytuacja,jak w Nigerii, gdzie katolicy idąc na Mszę, wiedzą że może to być ich ostatnia Eucharystia w życiu. Podziwiam ich za to, że mimo wszystko tam idą.
Nie wiem, co bym zrobiła w sytuacji namacalnego zagrożenia. Czy miałabym dość odwagi?
Czasem w sytuacjach drobnych wyrzeczeń, pytam sama siebie, na ile kocham Jezusa.
Wiem jedno: chcę głosić Ewangelię, bo to dla mnie radość i zaszczyt.

Wróciłam do Zambii. Kraj w większości chrześcijański, więc nie ma problemu z ewangelizacją.
Na szybach busów można znaleźć hasła: „God is able”, „God gives” czy parametry tekstów biblijnych.
Ludzie noszą na szyi Różańce. Kobiety chodzą w chitengach ze scenami z Biblii.
A jednak różnie jest z okazją do głoszenia Ewangelii.
Na początku maja zrodził się w moim sercu pomysł na „słówko na dobranoc” dla dzieci.
Wprowadził je Ksiądz Bosko, a jest to krótka myśl skierowana na Boga i nasze życie z Nim.
Dzięki temu zaczęłam mieć okazję, do częstszego mówienia o Nim.

Aż w końcu nadszedł dzień, gdy miałam okazję poprowadzić pierwszą katechezę dla dzieci.
To było dzisiaj. Nauczycielka z Makululu powiedziała do mnie: „Annie opowiedz historię o Jezusie”.
Krótka modlitwa do Ducha Św. w myślach i poszło. Ja mówiłam po angielsku, nauczycielka tłumaczyła na bemba
i dzieci zapamiętały. I znów ogromna radość we mnie, że mogę głosić Ewangelię.
Jestem wdzięczna Bogu, za każdy moment, kiedy mogę dawać Go innym.
Mam nadzieję, że będę o tym pamiętać, także w każdym innym miejscu, w którym Bóg mnie postawi.

A Ty, co możesz zrobić?
Korzystaj z każdej okazji: „głoś naukę, nastawaj w porę i nie w porę” (2 Tm 4,2).
A przekonasz się, jaka to radość i zaszczyt.